„W wieku szesnastu lat młoda kobieta została wyrzucona z domu przez ojca, bogatego mężczyznę, za to, że odważyła się pokochać skromnego mężczyznę. Kilka lat później, po śmierci męża, znalazła się bez dachu nad głową, mieszkając w samochodzie z czwórką dzieci.
Kiedy kamerdyner Steva Waltona ogłosił, że pastor Morris przyszedł w odwiedziny, Steve przyjął tę wiadomość z wyraźnym zniecierpliwieniem. Po długim locie z Singapuru nie miał ochoty słuchać kazań pastora ani jego apeli o hojność.
Mimo to, wpuścił go do środka, machając ręką, wyrażając swoją niecierpliwość. „Więc co tym razem?” zapytał chłodno.
„Pan Walton, widziałem Susan,” szepnął pastor. Te proste słowa wystarczyły, by Steve’owi zamarło serce. Jego jedyna córka, zaginiona od niemal piętnastu lat, najwyraźniej znów się pojawiła.
„Susan?” krzyknął, serce bijące mocniej. „Gdzie? Kiedy? Jak się ma?”
„Spotkałem ją w Los Angeles, kiedy pomagałem w misji dla bezdomnych,” odpowiedział pastor.
Nadzieja pojawiła się na chwilę w oczach Steva. „Była tam jako wolontariuszka? Powiedziałeś jej, że ją szukam?”
Jednak odpowiedź pastora zburzyła tę nadzieję. „Nie, panie Walton. Ona nie była tam, by pomóc. Jest bezdomna. Mieszka w samochodzie z dziećmi.”
Steve, oszołomiony tym objawieniem, musiał usiąść. „Bezdomna? Susan? Z dziećmi?” mamrotał.
„Tak, panie Walton,” potwierdził smutno pastor. „I odmawia powrotu do pana. Nie chce, by jej dzieci dorastały w domu, w którym ojciec jest pogardzany.”
Ta wiadomość wzbudziła falę gniewu w Steve’ie. Po tylu latach Susan wciąż go wyzwała! Wciąż pamiętał to spotkanie w swoim biurze, kiedy odważyła się spojrzeć mu w oczy, mimo jego krzyków.
„W ciąży w wieku szesnastu lat… i od ogrodnika!” krzyczał wtedy. „Jeśli go poślubisz, jesteś sama, Susan! Koniec z pieniędzmi, kończymy z domem, nic nie będzie!”
Ona mimo to odeszła, z ciężkim sercem, ale zdeterminowana, wciąż kochając ojca, mimo jego twardych słów. Od tego czasu zniknęła, nieuchwytna, nawet dla detektywów.
„Ile dzieci?” zapytał Steve, wciąż w szoku.
„Cztery,” odpowiedział pastor. „Trzy dziewczynki i chłopiec.”
Zdeterminowany, by działać, Steve nakazał przygotować swój prywatny odrzutowiec i zaprosił pastora do towarzyszenia mu w locie do Los Angeles. Po przyjeździe pastor poprowadził go na parking, gdzie stary van służył jako schronienie dla Susan i jej dzieci.
Pomimo trudnych warunków życia, Susan udało się utrzymać pozory normalności dla swoich dzieci: pracowała jako sprzątaczka w pobliskim centrum handlowym, dbając o to, by były czyste, najedzone i uczęszczały do szkoły. Kiedy Steve ją zobaczył, jego serce pękło. Susan, tak młoda kiedyś, wyglądała na dużo starszą niż swoje 31 lat, naznaczoną trudami życia.
„Tato?” powiedziała, rozpoznając go, z łzami w oczach.
Steve, poruszony emocjami, nie mógł powstrzymać swoich wyrzutów. „Zobacz, co to życie z tobą zrobiło, Susan! Byłaś moją księżniczką! Dlaczego wybrałaś tę biedę?”
Susan spokojnie odpowiedziała: „On mnie kochał, tato. Dał mi czwórkę wspaniałych dzieci. Nawet po jego śmierci robiłam wszystko, co mogłam, dla nich. Ale zawsze cię kochałam, tato.”
Słowa Susan poruszyły serce Steva, który wybuchł płaczem. „Wybacz mi, Susan. Wróć do domu. Pozwól, że pomogę ci wychować twoje dzieci.”
Susan w końcu zgodziła się, a ten moment oznaczał początek pojednania. Później przedstawiła swoje dzieci Steve’owi, wskazując na najmłodsze. „To Stevie,” powiedziała z uśmiechem.
Zaskoczony, Steve zapytał: „Nadałaś mu moje imię, po wszystkim, co zrobiłem?”
„Bo cię kocham, tato,” odpowiedziała cicho.
Tego popołudnia cała rodzina wsiadła do samolotu do Teksasu, rozpoczynając nowe życie razem.”