Ma na imię Christian. A może to tylko pseudonim — w mediach społecznościowych ukrywa się pod nazwą @montbk5959. Dla milionów użytkowników TikToka nie jest tylko zwykłym blogerem.
To właśnie on poślubił szmacianą lalkę i teraz oczekuje z nią trzeciego „dziecka”.
Historia zaczęła się nieco ponad rok temu. Christian opublikował filmik, na którym z poważną miną przedstawia swoją „narzeczoną” — Natalię.
Lalka w sukni, z wyszytymi rzęsami i narysowanym uśmiechem wydawała się częścią żartu. Zabierał ją do parku, woził w wózku, kupował jej buty, pokazywał, jak „poznaje” jego bliskich.
Wszyscy myśleli, że to tylko kolejny wiralowy trend. Ale żart na tym się nie skończył.
Christian dalej publikował nowe nagrania: romantyczne kolacje przy świecach, poranna kawa we dwoje, spacery o zachodzie słońca.
Jak twierdzi, lata samotności głęboko go dotknęły. Pojawienie się Natalii wszystko zmieniło.
Gdy ogłosił „ciążę” po raz pierwszy, widzowie podzielili się na dwa obozy. Jedni pukali się w czoło, inni życzyli mu szczęścia.
Wkrótce pojawiła się pierwsza „córka” — malutka lalka z różową kokardką. Potem przyszedł „syn” — wykonany z tego samego materiału, ale z niebieskimi oczami i czapką.
Christian nagrywał, jak „odrabiają lekcje” — starannie układał przed nimi zeszyty. Pokazywał, jak „oglądają bajki” — telewizor był włączony, ale nic nie leciało, a on uśmiechał się obok.
Inszenizował nawet kłótnie między dziećmi — na przykład o zabawki, a potem ich godził.
Potem nadszedł najważniejszy moment — Natalia „zaszła w ciążę” po raz trzeci. W jednym z filmików Christian delikatnie trzyma w dłoniach maleńki „zarodek” z pomiętego materiału i szepcze: „Wkrótce będzie nas pięcioro…”
Ten film wybuchł na TikToku.
Każdego ranka Christian przygotowuje dwie filiżanki kawy. Jedną dla siebie, drugą dla Natalii. „Zaprowadzają razem” dzieci do „szkoły” — delikatnie wkłada lalki do plecaka, niesie je na najbliższą ławkę, wyciąga kanapki i ogłasza: „Przerwa!”
Czasem organizuje pikniki. Rozkłada koc, ustawia lalki i przez pół godziny opowiada im o swoich marzeniach.
Przechodnie szepczą, nagrywają telefonami, niektórzy się śmieją — ale Christiana to nie obchodzi.